niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział dwunasty ♥

* Z perspektywy Shericka'i *

- Wow! Świetnie wyglądacie. - rzuca z podziwem Harry kiedy przed klubem ściągamy cienkie płaszczyki.
Rumienię się, a Novlene zadziornie zarzuca włosami. W końcu to ona ma odważniejszą stylizację... Ja założyłam takie ubrania tylko dlatego, że Nov mnie przekonała, że spodobam się Zayn'owi. Jakoś nie widzę u niego specjalnego podziwu, ale może dlatego, że Nov wygląda o niebo lepiej. Trzeba się z tym pogodzić.
- Sher! Wchodzimy. - mówi ze zdenerwowaniem Novlene. - No chodź, co z tobą?!
- Zamyśliłam się. - spoglądam na nią nieśmiało.
Ona tylko się uśmiecha i niby przypadkiem popycha mnie na Zayn'a. Ten jednak nie zwraca na to uwagi, bo w tłumie ludzi to raczej normalne. Nawet nie chcą od nas dowodów osobistych kiedy dopychamy się wreszcie do drzwi.
- Ja idę tańczyć! Chodź Harry. - krzyczy Novlene i po chwili razem z Hazzą znikają w tłumie.
No jasne. Wszyscy się ulotnili. Nawet Zayn gdzieś zniknął...
Siadam przy barze i zamawiam kolorowego drinka. Nagle ktoś zasłania mi oczy rękoma.
- Novlene? - zgaduję.
- Nie to ja. - mówi uradowany Zayn. - Idziemy tańczyć. - ciągnie mnie za ramię.
Lekko się opieram, ale gdy widzę Nov, która patrzy na mnie zadziornie wchodzę na parkiet. Moja przyjaciółka bez przerwy tańczy z Hazzą, a ja trzymam się Zayn'a, który już nieźle upity stara się trzymać równowagę.
- Where have you been!!! - krzyczy nagle Novlene z tłumu.
Zgaduję, że to było do mnie, bo doskonale znamy układ z teledysku i możemy się pochwalić nim przed chłopcami. Cały parkiet pozostaje pusty. Nov w pośpiechu zrzuca szpilki. Ona to sobie może, ale jeśli chodzi o mnie to nie jest takie proste i cieszę się, że prawie nic nie wypiłam, bo może dam radę tańczyć w wysokich butach. 
Na końcu Novlene robi zgrabny szpagat, a ja zapominając gdzie jestem cieszę się jak małe dziecko, że wciąż stoję. Siadamy we dwie przy barze i zamawiamy po piwie.
- I jak było? - pyta Nov Harry'ego. 
- Super. - odpowiada jej i się uśmiecha.
- Nie wiem jak wy, ale ja idę tańczyć. - mówi Nov po wypiciu dwóch piw i trzech kolorowych drinków.
Patrzę na nią z niepokojem, ale gdy widzę idącego za nią Harry'ego, który chyba nic nie pił uspokajam się. Mój spokój jednak nie trwa długo. Nagle słyszę DNA. Widzę wychodzącego szybko Zayn'a i Novlene zataczającą się na ladzie baru, a słyszę błagania Hazzy, który stoi tuż przy barze i jakby czeka, aż moja przyjaciółka spadnie wprost w jego ramiona. Postanawiam ruszyć za Zayn'em, bo Nov ma dobrą opiekę.
- Co się stało? - pytam chłopaka gdy widzę, że siedzi smutny na skrzynkach po piwie.
- Tą piosenkę śpiewa moja była. - po jego policzku płynie samotna łza.
- Nie martw się. - pocieszam go, mimo, że nie jestem w tym dobra. - Spójrz na Nov. Ją chłopak zdradził dokładnie w dzień kiedy się poznaliśmy i zobacz jak się dobrze bawi. - uśmiecham się.
- Masz rację, ale wracajmy już do domu. - prosi i mnie przytula. - Ślicznie wyglądasz.
- Ej! - słyszę krzyk Harry'ego tuż za nami. - Idziemy? Novlene nie jest lekka jak piórko, uwierzcie.
- Jasne, już się też zbieraliśmy. - odpowiadam i wstaję. - A wasi kumple?
- Szczerze mówiąc nawet ich nie widziałem. Zniknęli gdzieś, więc mam ich gdzieś. - szepcze Harry.
- Poradzą sobie. - dodaje Zayn i wybiera numer do kierowcy limuzyny.


+ Lepiej nic nie będę pisać, bo was zawiodłam :'(. Nie osądzajcie mnie i czytajcie dalej. Nie będę nawet mówić kiedy pojawi się rozdział trzynasty, bo nie chcę nic obiecywać...

++ Może jutro dodam do każdego rozdziału jakiegoś gifa z Zarrry'm :).

czwartek, 18 października 2012

Rozdział jedenasty ♥

* Z perspektywy Novlene *

Wchodzę do pokoju. Harry tak słodko śpi, że nie chcę go budzić, ale właściwie po to tu przyszłam. Podchodzę do łózka. Coś mruczy przez sen. Aż mam ochotę się tylko przytulić i też zasnąć. Przysuwam się bliżej, aby usłyszeć, co mówi.
- Nov, zostańmy przyjaciółmi. - coś dalej mruczy i nie rozumiem.
Momentalnie robi mi się smutno. Mogłam to przewidzieć. Szturcham go w ramie.
- Harry, kurwa wstawaj. - potrząsam nim mocniej.
Chłopak siada na łóżku. Zupełnie jakby się czegoś mocno przestraszył.
- Mówiłem przez sen? - pyta nie patrząc na mnie.
- Coś tam mruczałeś, ale nic nie rozumiałam. - kłamię.
- To dobrze. - uśmiecha się.
- Chodź na dół, bo Zayn i Shericka wymyślili, że jedziemy na jakąś wycieczkę czy coś... - ciągnę go za ramię do kuchni.
Wpadamy do pomieszczenia.
- Mała zmiana planów! - rzuca radośnie Zayn. - Ty młody idziesz się ogarnąć i o ósmej przyjedziemy po dziewczyny i idziemy do klubu.
Patrzę na Sher. Zgodziła się na imprezę?! Albo Zayn tak na nią wpłynął, albo hmm... nie będę wnikać. Ona też się na mnie patrzy. Ohh... czy ona musi mi czytać w myślach?! Zero prywatności... Już wie, że jestem smutna, albo przynajmniej się domyśla.
Harry idzie się ubrać i razem z Zayn'em wychodzą.
- Co jest? - pyta Sher.
- Harry mówił przez sen: Nov, zostańmy przyjaciółmi... Jak myślisz. To tylko sen, czy coś świadczy? - nie mam zamiaru jej oszukiwać.
- Na pewno to tylko zwykły nic nie znaczący sen, albo słyszałaś tylko urywek... Na przykład jeśli w jego śnie powiedział ci, że cię kocha, a ty powiedziałaś, że ty go nie, to on zaproponował przyjaciół... - wyczerpująco mnie pocieszyła. Może ma rację?
- No to chodź się wyszykować na balecik siostro. - śmieję się i ciągnę ją do wciąż nieposprzątanej garderoby.

* Godzina 14:00 *

- Uff..., udało się. - komentuje krótko Shericka ubrana w wybrany strój na imprezę. (ten na środku)
- Nareszcie. - dodaję także gotowa.
- Teraz tylko na nich poczekać. - siada na kanapie.
Delikatnie, aby nie popsuć stylizacji siadam obok.
- Może obejrzymy coś? - pytam.
Sher włącza TV i obydwie zatapiamy się w jakimś głupim kabarecie.

* Godzina 19:30 *
Słyszę pukanie do drzwi. Biegnę otworzyć, ale wcześniej przywalam kocem Sher, a na siebie zaciągam czarny płaszcz.
- Co wy takie zakryte? - pyta zdziwiony Zayn. - Ciepło jest.
- Nie chcemy pokazać wam naszych strojów. - Sher wytyka język.
- Pewnie ślicznie wyglądacie. - Harry szczerzy zęby. - Idziemy?
- A nie mieliście być później? - pytam patrząc na zegar ścienny.
- No tak jakoś wyszło. - widzę wyraźne zakłopotanie na twarzach obydwu.
- Dobra koniec tematu. - chichocze Sher. - Gdzie macie tych waszych kumpli? - dodaje po chwili.
- W limuzynie. My też tam poczekamy jak chcecie być takie tajemnicze. - mówi Hazza i razem odchodzą.
W pośpiechu ubieramy na siebie płaszczyki i biegniemy do pojazdu. Żeby tylko w końcu się wyjaśniło jak jest pomiędzy mną i Harry'm... Alkohol na nas obydwoje wpłynie, więc raczej się wszystkiego dowiem.

Mam nadzieję...


+ Tydzień minął od ostatniego wpisu :OO. Przepraszaaaaaam :'(. Nie obiecuję (jak zawsze =.=), ale się postaram częściej pisać :*.

++ Błagam komentujcie ♥ Bardzo mnie to motywuje....

czwartek, 11 października 2012

Rozdział dziesiąty ♥

* Z perspektywy Shericka'i *

Otwieram powoli oczy. Sądzę, że jest jeszcze wcześnie, bo za oknem szarawo, a w domu cisza. Coś mi łupie tylko w głowie. Usiłuję sobie cokolwiek przypomnieć, ale na marne. Pewnie Nov mnie znów upiła. Powoli i delikatnie, aby nie zwiększać bólu odwracam się na drugi bok. To, co widzę mnie szokuje. Tuż obok mnie, na brzuchu i bez koszulki leży Zayn. Wydaję z siebie stłumiony przez kołdrę jęk.
- Teraz to już muszę sobie wszystko przypomnieć. - szepczę do siebie i wstaję.
Ledwo trzymam się na nogach, ale dzielnie brnę do łazienki. Wchodzę i zerkam na zegar. 7:40. To dziwne, że jeszcze jest tak ciemnawo. Pewnie była burza czy coś. Nie zawracam sobie tym teraz głowy. Spokojnie biorę prysznic bezpiecznie oparta o jedną z jego ścian. Kac nie daje za wygraną i się bardzo nasila. Wychodzę i ubieram pierwsze ubrania jakie mi wpadną w ręce. Pada na granatowe rurki Novlene i moją bluzę Batman'a. Myję zęby i chwiejnie wracam do pokoju. Układam niedbale włosy, bo nie mam siły i siadam na łóżku. Nie wiem, co robić, bo ból głowy się wyraźnie nasila, więc w nadziei, że może Nov nie śpi idę do jej sypialni. Boże, co się wczoraj działo?! Ja budzę się w jednym łóżku z Zayn'em, a ona z Harry'm? Co prawda nie są przytuleni czy coś. Leżą normalnie, daleko od siebie. Może mojemu leniwcowi nie chciało się ścielić w salonie, albo gościnnym? Bardzo możliwe. Wracam do pokoju.
- Jak tam? Żyjesz po wczoraj? - śmieje się Zayn na wejściu.
- No powiedzmy. - siadam przy toaletce. - Zayn wiem, że to głupie, ale... hmm..., co się wczoraj stało? - musiałam zadać to pytanie.
- Nic szczególnego. - w jego głosie słyszę niezadowolenie. - Wypiłaś butelkę wina i zasnęłaś. Zaniosłem cię tutaj, a ty prosiłaś, żebym nigdzie nie szedł, więc zostałem i po dłuższym czasie sam zasnąłem...
- A to? - spoglądam na podłogę gdzie leży jego T-shirt.
- Ah... nie chciałem spać w ubraniach to zdjąłem ją i to wszystko. Nie bój się. - odpowiada i się ślicznie uśmiecha. - Nie wiem, co u Nov i Hazzy, ale też chyba nic, bo dopóki nie zasnąłem była cisza.
- Chodź do kuchni. Ja zrobię sobie coś na kaca, a tobie zrobię śniadanie. - kieruję się ku drzwiom.
Smażę spokojnie jajecznicę i popijam kefir. Mulat siedzi przy stole i czeka, aż skończę. Po chwili ląduje przed nim wielki talerz, pełen parującej jajecznicy.
- A ty nic nie jesz? - pyta ochoczo wcinając śniadanie.
- Nie mam ochoty. - odpowiadam i łykam proszki na ból głowy.
Siedzimy w ciszy. Słyszę powolne stąpnie po schodach. Domyślam się, że Nov zwabiło jedzenie.
- Hej gołąbeczki. - mówi ledwo żywa. - A dla mnie to już nie zrobiłaś nic do jedzenia? Zła jesteś.- mamrocze i wyciąga pierwszy jogurt z lodówki.
Znów nastaje krępująca cisza.
- Może pojedziemy na jakąś wycieczkę dzisiaj? - proponuje Zayn.
Patrzę na niego dziwnie, ale raczej nie mam nic przeciw.
- Hazza raczej późno wstanie, bo gadaliśmy o tym wczoraj. - wtrąca Novlene.
- To idź go obudź. - mówię i szturcham ją w ramie. Blondynka głupkowato się uśmiecha i idzie na górę. - To gdzie jedziemy?
- Może do Stonehenge, albo po prostu do jakiegoś klubu na imprezę? - proponuje.
Bardziej mi pasuje wycieczka "krajoznawcza" niż impreza, ale Nov się na mnie obrazi.
- Impreza? - odpowiadam.
- O dwudziestej po was przyjedziemy, bo musimy się ogarnąć. Zabierzemy kumpli, ale raczej nie będą nam przeszkadzać, bo zajmą się sobą. Niech tylko Harry się ogarnie trochę, żeby nie zrobić sobie wstydu przed pararazzi.
- Jasne. - uśmiecham się - będziemy czekać.


+ Tu macie stronkę na facebook'u, którą BARDZO polecam :). I jeszcze jedno. Ostatnio nie ma komentarzy :(. Proszę komentujcie ♥. Naprawdę mi na tym BARDZO ZALEŻY :).

wtorek, 9 października 2012

Imagin o Harry'm ♥

Dowiedziałam się ze chłopcy z 1D są w Polsce i mieszkają piętro wyżej. Poszłam tam i napotkałam karteczkę: Dla fanów zawsze otwarte. Weszłam, a tam nie wiem czemu, ale leżeli wszyscy z wyjątkiem Harry'ego na jednym łóżku, nadzy i oglądali telewizję. Kiedy mnie zobaczyli szybko naciągnęli spodenki i się uśmiechnęli. Podeszłam do nich i nagle zobaczyłam Harry'ego leżącego obok łóżka też nagiego. Potknęłam się o niego i powiedziałam:
-Dobra udam, że nic tu nie widziałam.
Wszyscy się zaśmialiśmy. Poprosiłam wszystkich o autografy w moim zeszycie, co dostałam i chłopcy błagali żebym jeszcze została. Oglądaliśmy telewizję i gadaliśmy. Gdy wychodziłam było już późno. Wszyscy wymieniliśmy się numerami. Weszłam do łazienki u siebie w domu. wzięłam szybki prysznic i poszłam do sypialni z zamiarem pójścia spać. Sprawdziłam telefon i zobaczyłam SMS:
"Dobranoc skarbie ."
Uśmiechnęłam się, bo był to Harry, w którym byłam zakochana po uszy. Odpisałam:
"Dobranoc . Spotkajmy się jutro u was o 14."
Nie dostałam odpowiedzi, więc poszłam spać.
Następnego dnia wstałam, zrobiłam się na "bóstwo" i o 14 zapukałam do drzwi chłopców. Otworzył mi Louis z wielkim uśmiechem na ustach i zaprosił do środka.
-Cześć Sara!- wykrzyknęli wszyscy chłopcy, poza Harry'm, którego nie było, dlatego uważałam pod nogi.
Po kilku minutach zobaczyłam go wychodzącego z kuchni. Miał na sobie czarne rurki, marynarkę i białą bluzkę.
-No hej!-wykrzyknął i pocałował mnie w policzek.-Przejdziemy się do parku?-dodał z uśmiechem.
-Jasne.-odpowiedziałam.
Szliśmy piękną alejką i rozmawialiśmy. Po pół godzinie postanowiliśmy wrócić do domu. Weszliśmy do salonu.
-Sara..., bo wiesz ja...Cię koch...
-Ja ciebie też.-powiedziałam i go pocałowałam stwierdzając, że nikogo nie ma.
Nagle zza rogu wyskoczyli chłopcy i zaczęli się wydzierać jak nienormalni. Przerwałam pocałunek i spojrzałam na nich. Wszyscy się uśmiechali.
-No to my was może jednak zostawimy?-zaproponował Niall wyglądając przez okno i oceniając czy warto się przedzierać przez tłum fanek, aby dojść do jakiejkolwiek restauracji.
-Nieee...-powiedziałam.-Zostańcie to coś obejrzymy.
Wszyscy rzucili się na kanapę, a Lou włączył Titanic'a. Oglądałam to 100 razy, więc po kilku minutach zasnęłam wtulona w Harolda. 

-I tak właśnie poznałam twojego tatę.-powiedziałam do piętnastoletniej Darcy i pocałowałam ją w czoło na dobranoc.
-Ale on już nie wróci...-powiedziała z wyrzutem.-Nie myśl o nim. Dobranoc mamo.
-Dobranoc kochanie.-odpowiedziałam, a samotna łza spłynęła po moim policzku.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do salonu, włączyłam telewizor i zatopiłam wzrok w jakimś kabarecie. Po piętnastu minutach znudziło mi się, więc wzięłam stary album z naszymi zdjęciami i włączyłam płytę Up All Night. Przy Stole My Heart zamknęłam album zalana łzami, bo ostatnie zdjęcie to zdjęcie Harry'ego zaledwie trzy miesiące po naszym poznaniu z nową dziewczyną. Zostawił mnie, wówczas zaledwie piętnastoletnią dziewczynę w drugim miesiącu ciąży, o której nawet nie wiedział... Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się, bo było dość późno. Otworzyłam i jako trzydziestoletnia kobieta zobaczyłam miłość mojego życia przy refrenie Stole My Heart. Stał tam Harry, trzydziestosześcioletni z bukietem moich ulubionych czerwonych róż. Rzuciłam mu się w ramiona, a on trochę zaskoczony upuścił bukiet i przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej, tak, że wdychałam jego perfumy. Od tylu lat się prawie nie zmienił. 
-Wiedziałam, że kiedyś wrócisz do mnie i do Darcy....-wyszeptałam.
-Przepraszam, ale zmusili mnie do bycia z Katy... Teraz kiedy zmarła jestem wolny i postanowiłem do Ciebie wrócić, ale nie wiedziałem, że mi wybaczysz.-powiedział.-Czekaj...powiedziałaś Darcy?-zapytał zdziwiony.
-Tak...kiedy mnie zostawiłeś byłam w ciąży.-powiedziałam i wróciły wszystkie wspomnienia z tych lat kiedy zostałam sama z małą na utrzymaniu.-Chodź zobaczysz ją, ma piętnaście lat, jest do Ciebie podobna, ale nienawidzi Cię za to, co zrobiłeś. Macie identyczne charaktery.-powiedziałam i pociągnęłam go do pokoju naszej córki, która już spała.
Kiedy wyszliśmy, poszliśmy do mojej sypialni i położyliśmy się spać. Znów razem, ale już na zawsze...

Rok później:
Z Harrym'm układa nam się bardzo dobrze, a Darcy go uwielbia. Wzięliśmy ślub i jesteśmy szczęśliwi. Co prawda nie miałam pięknej sukni, bo nie zmieściłby się mój brzuch z kolejnym małym Styles'em, ale ten dzień zliczam do udanych.



poniedziałek, 8 października 2012

Rozdział dziewiąty ♥

* Z perspektywy Novlene *

Ale się cieszę! Dobrze wiem, że zawsze gramy bez jakichkolwiek ograniczeń więc są szanse na fajne zadania.
- Kto zaczyna? - to odwieczny problem.
- Ja! - wyrywa się Sher.
Wiem, że zrobiła to tylko dlatego, żeby się wywinąć od pierwszego zadania. Wypada na mnie. Uśmiecham się.
- No to hmm... - no tak, ona się musi poważnie zastanowić nad zadaniem dla niej nie do wykonania. - Zdejmij bluzkę. - uśmiecha się szyderczo.
Pff... Robię poważną minę. Nic trudnego. Zdarzały się gorsze rzeczy. Najpierw na ziemi ląduje sweterek, a potem kremowa bluzka.
- To teraz ja? - uśmiecham się i kątem oka obserwuję chłopaków. Zayn stara się nie patrzeć na mnie i udaje,  że go to nie rusza, a Harry nawet się nie kryje tylko wlepia we mnie swoje zielone oczy.
Wypada na Zayn'a. Śmieję się złowieszczo. 
- No to buziaczek dla Sher! - mówię.
Chłopak pochyla się ku niej i cmoka w usta. Shericka robi się momentalnie purpurowa. 
Butelka znów w ruchu. Ja.
- Taaaaak!!! - cieszę się.
- Do końca gry siedź Harry'emu na kolanach. - szczerzy ząbki.
Siadam mu na kolanach i zakładam ręce na jego szyję.
- Ale ty wiesz, że już możesz założyć bluzkę? - pyta Sher.
- Mi tam wygodnie. - wytykam język.
Kręcę butelką. Wypada na Shercka'ę.
- Haha! - śmieję się. - Poczekajcie chwilę. Biegnę do kuchni i przynoszę sporą butelkę wina. - Masz! Wypij do końca.
- Co? - widać, że jest w szoku. - Tylko mnie potem pilnuj. - dyskretnie kieruje wzrok na Zayn'a, ale wiem, o co jej chodzi.
- Jasne. - robię poważną minę i wciskam jej butelkę. Moja przyjaciółka pije i pije i pije. Skończyła. - I, co? Jesteś bardziej wyluzowana.
- Tak. - odpowiada i opada na podłogę.
- No to... - nie kończę, bo Sher zasnęła na ramieniu Zayn'a. - ...chyba koniec gry, co chłopaki? - kończę  i się śmieję. - Zaniesiesz ją do jej pokoju? - pytam Zayn'a
- Pewnie, a gdzie?
- Po schodach do góry i pierwsze drzwi po lewej. - tłumaczę i zaczynam się ubierać.
- Czemu ją upiłaś? - pyta Harry.
- Bo śnieg. -odpowiadam naciągając T-shirt. - Bo chciałam, żeby się wyluzowała. - zapinam sweter.
- Idziemy spać? - Hazza ziewa.
- Pewnie, ale nie chce mi się ścielić osobnego łóżka. Dasz radę spać ze mną? - serce mi mocniej bije.
- Nie mam nic przeciwko. - śmieje się.
- Tu masz pilota do telewizora, a ja idę się umyć. - wbiegam do góry i biorę szybki prysznic. Znów wcieram w ciało miętowy balsam i schodzę na dół. - Powiesiłam ci ręcznik na kaloryferze. Ten różowy. - uśmiecham się do niego. Idę powoli do sypialni i odkrywam łózko. Bez dłuższego namysłu kładę się po mojej stronie i zostawiam odkryte miejsce po drugiej. Odwracam się na bok i staram się zasnąć ukojona rymicznym szumem wody z łazienki.


+ Napisałam lalala xD. Miałam wczoraj napisać, ale przyjechali genialni energetycy, zrobili prąd i zepsuli internet =.=. Dramat... Ale jest. Jutro nic nie napiszę, bo wracam późno do domu i mam dwie godziny dodatkowego angielskiego, więc około dziewiętnastej będę miała wolne, a potem jeszcze nauka itp. :(. Do tego mam na głowie Krzyżaków... Sorry :). Postaram się szybko to nadrobić :*.

sobota, 6 października 2012

Rozdział ósmy ♥

* Z perspektywy Shericka'i *

Nareszcie poszli na górę. Mogę zostać sam na sam z Zayn'em.
- Chcesz coś do picia? - zadaję pierwsze pytanie jakie mi przychodzi do głowy, aby nie siedzieć w ciszy.
- Kawę poproszę. - mówi z uśmiechem.
Wstaję i spokojnie idę do naszej dużej kuchni. Wstawiam wodę, a po chwili wracam do salonu z dwoma parującymi kubkami.
Pijemy w milczeniu.
- A jak właściwie się znalazłeś u nas w szkole jako praktykant? - postanawiam przerwać ciszę.
- Razem z Harry'm pomyśleliśmy, że fajnie będzie się oderwać od tłumów fanek i poczuć jak normalni ludzie. Nie, że mamy dosyć naszych Directioners, ale po prostu chcemy się trochę oderwać. - odpowiada. - Nie gadajmy o szkole. Harry i Novlene pewnie się świetnie bawią, a my tak drętwo... Zatańczysz?
Przez chwilę nie wiem, co powiedzieć, ale podchodzę do radia i włączam Debussy'ego.
Śmieję się pod nosem i podchodzę do chłopaka. Zastanawiam się jak zareaguje na ten utwór. On zamiast protestować chwyta moją rękę, drugą kładzie na mojej talii i przysuwa mnie do siebie. Nagle słyszę dźwięk skrzypiec. No jasne. I co jeszcze?! Ja tu się staram, a Nov popisuje się przed Harry'm. Odrywam się od Zayn'a i biegnę do jej pokoju. Wpadam wściekła i na nią wrzeszczę, ale zanim się gryzę w język łapię gafę i cała czerwona uciekłam na dół.
- Pójdziemy się przejść? - pytam.
- No nie wiem. Chcesz chodzić w ciemnościach, w otoczeniu moich fanek? Uwierz, że to nic fajnego. - wzdycha i opada na kanapę.
Wyciągam płytę i rzucam na podłogę. Siadam obok niej w mojej ulubionej pozycji - siadzie płotkarskim.
- To, co robimy?
- Nie wiem, może już pójdziemy z Harry'm? - powoli i nie chętnie podnosi się z siedzenia. - Jutro przecież szkoła.
- E tam szkoła. To i tak ostatni tydzień przed wakacjami. Obie kończymy szkołę, więc możemy to olać. - wyszeptuję.
- Ale my idziemy do pracy.
- Mówiłeś, że zrezygnujesz. - przechytrzam go.
- No fakt. To zostaję. - śmieje się.
Słyszę kroki na schodach i śmiechy.
- Zayn! Zostajemy tu. - mówi Harry i siada na podłodze razem z Novlene.
Mulat patrzy na niego chwilę i kiwa głową. Telepatia? Nie chcę wiedzieć.
- Oglądamy horror? - pyta podekscytowana Nov.
- Nie. - odpowiadam szorstko. 
Nienawidzę horrorów. Komedie romantyczne są znacznie lepsze.
- To może butelka? - rzuca hasło Harry.
- Jestem za. - śmieje się Zayn.
- Popieram. - dodaje Novlene, ale pewnie tylko dlatego, że gramy bez granic, a ona to kocha.
- No dobra już zgadzam się. - dokładam.
Nov idzie w poskokach do kuchni i przynosi butelkę po małym Frugo. Wszyscy siadamy w kółku na podłodze. Mam tylko nadzieję, że długo na mnie nie wypadnie.


+ Nareszcie udało mi się wygospodarować trochę czasu :D. Wczoraj w nocy była wielka wichura i nie miałam prądu, a mój laptop się rozładował T_T. Teraz jestem podłączona do sąsiadów i się jaram xD. Jutro chyba będzie prąd, więc jest szansa na następny rozdział :D.

wtorek, 2 października 2012

Imagin o Harry'm ♥

Chciałam tak stać do końca świata..., ale mój świat już się skończył. Nic nie ma już znaczenia. Tak bardzo go kochałam i kocham nadal, ale nie mam już siły udawać kogoś, kim nie jestem... Poczułam jak ktoś delikatnie pcha drzwi za moimi plecami. Błyskawicznie otarłam łzy, jednak czułam, że długo nie wytrzymam, bo napierała na mnie kolejna, prawie nie do powstrzymania fala gorzkich łez. Odeszłam od drzwi i nie chcąc słuchać błagań Harry'ego wybiegłam do naszego pięknego, pachnącego ogrodu, który tak długo razem uprawialiśmy... Zobaczyłam, że Hazza wychodzi za mną, więc zebrałam w sobie garstkę sił, które mi pozostały, aby go zranić i krzyknęłam:
-Zostaw mnie! Nie szukaj! Chcę zostać sama i wszystko przemyśleć... Zostaw mnie, rozumiesz!?-krzyczałam jak opętana rzucając mu pełne sztucznej nienawiści spojrzenia zmieszanej z bólem, który rozrywał moje serce.
Chłopak odszedł ze spuszczoną głową w milczeniu. Niby tego chciałam, ale sprawiło mi to jeszcze większy ból. Nie wytrzymałam. Poszłam tam gdzie mogłam trochę się odizolować, wypić drinka i potańczyć. Tak, to na pewno trochę mi pomoże.
Znów poczułam ten charakterystyczny, uderzający do głowy odór mojego ulubionego, całodobowego klubu. Usiadłam przy barze i zamówiłam piwo. Wypiłam je powoli i stwierdziłam, że nie mam nastroju na zabawianie się, zwłaszcza w tym klubie, gdzie jeszcze wczoraj byłam z Harry'm. Właśnie Harold... Alkohol w moim organizmie sprawił, że na chwilę zapomniałam o problemach z życia codziennego. Chciałam dalej trwać w tym błogim stanie, więc sięgnęłam po kolejną szklankę napełnioną jasno brązowym gorzkim napojem. Zaczęłam go sączyć przez słomkę, którą podał mi barman i znów moje myśli pognały w zupełnie innym kierunku.
-Dość.-powiedziałam cicho sama do siebie, gdy na dnie szklanki nie pozostała, ani kropla.
Wstałam, położyłam na ladzie dwudziestozłotowy banknot i skierowałam się ku wyjściu, lekko się chybocząc. Gdy stałam już na zewnątrz odetchnęłam głęboko świeżym powietrzem i ruszyłam do paku trochę ochłonąć. Nie wiem ile czasu minęło, ale zaczęło się ściemniać. Pół przytomna doczłapałam się do domu mojej najlepszej przyjaciółki (imię twojej przyjaciółki). Zadzwoniłam do drzwi, a otworzyła mi jej mama.
-Witaj (twoje imię).-powiedziała, jak zwykle radośnie i promiennie sie do mnie uśmiechnęła.
-Dobry wieczór.-odparłaś z wymuszonym uśmiechem.-Jest (imię twojej przyjaciółki)?
-Jest oczywiście, wejdź, bo cię komary pogryzą.-powiedziała i zamknęła za mną dębowe drzwi wejściowe.
-Mamo kto przyszedł?-usłyszałam wysoki głos mojej przyjaciółki dobiegający z jej pokoju na piętrze.
-Idź do niej.-powiedziała zachęcająco kobieta i znów obdarowała mnie uśmiechem.
Pobiegłam na górę czując ponowną, bardzo uciążliwą falę płaczu, która po raz kolejny na mnie napierała. Powstrzymałam łzy obiecując sobie, że będę twarda i nie będę płakać. Weszłam do jej pokoju, ale tym razem nawet nie zdążyłam się sztucznie uśmiechnąć. Ona znała mnie na wylot. Wiedziała kiedy mam zły dzień, a kiedy emanuje ze mnie szczęście.
-Siadaj i opowiadaj, co się stało.-szepnęła przekręcając zamek, w swoich o ton ciemniejszych drzwiach, niż te przez, które weszłam do domu.
Opowiedziałam jej o wszystkim i mimo tego, że byłam trochę pijana, słowa same układały się w zdania, a zdania w całą opowieść.
(imię twojej przyjaciółki) szczerze mi współczuła i zaproponowała, abym zamieszkała u niej, dopóki nie stanę na nogi po ostatnich wydarzeniach. Przez jedną chwilę cieszyłam się, że los obdarzył mnie osobą, na której zawsze mogłam polegać.


Obudziłam się następnego dnia cała zalana łzami, które w nocy lały się strumieniami. Zza zasłony, do pokoju wpadało jasne poranne światło, a wokół roznosił się zapach świeżo parzonej kawy. Nałożyłam na siebie wiśniowy szlafrok (imię twojej przyjaciółki) i powoli zeszłam po krętych schodach na dół, przciągana coraz mocniejszym aromatem kawy.
-Cześć (twoje imię), jak się spało?-zapytała (imię twojej przyjaciółki) wkładając łyżkę do parującej owsianki.
-Dobrze, dziękuję.-odpowiedziałam i usiadłam na krześle obok.-Jeszcze raz dziękuję ci za wszystko.
-Och, to nic takiego.-odparła z uśmiechem, podobnym do tego, którym wczorajszego wieczora zostałam obdarowana przez jej mamę.-Posłuchaj..., on tu był.-szepnęła i podała mi białą kopertę. 
Spuściłam głowę. Z jednej strony miałam nadzieję, że będzie o mnie walczył, a jednak..., z drugiej strony nie chciałam tego. Moje uczucia zmieniały się jak kalejdoskopie.
-Co to?-szepnęłam i delikatnie przejęłam kopertę z jej rąk.
-Nie wiem, nie chciałam otwierać, ale (twoje imię)... jemu naprawdę na tobie zależy. Zrób to ostatni raz i otwórz.-powiedziała półgłosem.
Naprężyłam mięśnie w całym ciele i trzęsącymi się rękoma rozerwałam papier oraz wyciągnęłam kartkę. Nie chcąc wzbudzać ciekawości przyjaciółki, zaczęłam czytać treść listu na głos.
-"Nie będę się rozpisywał, ponieważ jak sama wiesz, nie potrafię dobrze dobierać słów. Powiem krótko. W sobotę, miną dokładnie dwa lata od kiedy się poznaliśmy. Proszę, przyjdź do naszego domu. Kocham cię. Harry."-ostatnie słowa czytałam ponownie zalana łzami.
-(twoje imię), dziś jest sobota...-powiedziała (imię twojej przyjaciółki) przytulając mnie tak mocno, że czułam jej ulubione, truskawkowe perfumy.
-Nigdzie nie idę.-powiedziałam i wróciłam do pokoju gdzie spałam i ubrałam to, co miałam na sobie dnia wczorajszego. Wzięłam z półki pierwszą książkę, która wpadła mi w ręce i zaczęłam czytać.
Gdy doszłam niemal do końca powieści, na zegarze wybiła dwudziesta. Odrzuciłam książkę w kąt. Nie wiedziałam, co we mnie wstąpiło. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam na dół. Ubrałam swoje czarne converse i jak tylko najszybciej potrafiłam zaczęłam biec w stronę domu mojego i mojego ukochanego. Tak, po dłuższych przemyśleniach stwierdziłam, że nie potrafię bez niego żyć, że to on jest moim słońcem na zachmurzonym niebie, moim tlenem w ciasnym pomieszczeniu, że był, jest i na zawsze pozostanie w moim sercu.
Gdy moje nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, byłam zaledwie kilka metrów od mojego celu. Podeszłam nieśmiało do drzwi i delikatnie je popchnęłam. Weszłam po schodach na samą górę. Stanęłam przed drzwiami naszej sypialni, wzięłam głęboki oddech i weszłam.
-Wiedziałem, że przyjdziesz.-powiedział Harold.
Stał przy oknie, odwrócony do mnie plecami i wpatrywał się w rozgwieżdżone niebo.

-Tak jak chciałeś.-odrzekłam szeptem.
Odwrócił się do mnie przodem. Na jego twarzy widać było skruchę. Zaczął się do mnie powoli zbliżać. Odruchowo cofnęłam się do wyjścia, ale on był szybszy. Przycisnął mnie do drzwi i namiętnie pocałował. Odwzajemniłam pocałunek i zarzuciłam mu ręce na szyję, drżąc jak zwykle gdy mnie dotykał. Znów czułam ten jego męski, podniecający zapach. Znów całowałam jego pełne, malinowe usta.
-Przepraszam.-powiedział, gdy się od siebie odsunęliśmy.
-Ja także przepraszam.-szepnęłam wprost do jego ucha, wcześniej wspinając się na palce.
-Spróbujemy jeszcze raz?-zapytał z taką nadzieją, że nie sposób byłoby mu odmówić.
-Oczywiście skarbie.-odpowiedziałam i wtuliłam się w niego.

Po raz kolejny mu wybaczyłam, ale tym razem była to najprawdopodobniej najlepsza decyzja w moim życiu.


+ Nie dodam dzisiaj rozdziału, bo mam biologię do nauczenia na jutro i nie dam rady :(. W zamian macie myślę, że długiego imagina :D.  Nie obiecuję, ale postaram się dodać rozdział jutro :).

poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział siódmy ♥

* Z perspektywy Novlene *

- Pokazać ci mój pokój? - szepczę Harry'emu na ucho.
- Pewnie. - uśmiecha się.
Prowadzę go po schodach na górę. Wchodzimy. Harry patrzy z zainteresowaniem na moją kolekcję słuchawek, puchary i medale sportowe, dyplomy, dłużej zatrzymuje się na skrzypcach i pianinie, ale jego największe zainteresowanie budzi zerwana lina bungee.
- Spadłaś?
- Taaak. - przeciągam i wzdrygam się na samo wspomnienie wypadku.
- Opowiesz mi? - siada na łóżku starannie posłanym miękkim kocem.
- Jak chcesz... - siadam obok. - To był mój ósmy skok. Tym razem z największej wysokości. Nie bałam się i skoczyłam bez problemu. Gdy już się odbijałam jakieś piętnaście metrów nad ziemią lina się przerwała, a ja spadłam na ziemię... Instruktor dał mi tą linę, a ja powiesiłam ją sobie, aby pamiętać, że nie można się bać jeśli kiedyś ci nie wyszło. - kończę i czuję, że przechodzą mnie dreszcze.
- Przytulić? - przysuwa się do mnie.
- Pewnie. - uśmiecham się, a on obejmuje mnie ramionami.
- Ładnie pachniesz. - śmieje się. - Uwielbiam miętę.
- Dzięki. Zostaniecie u nas na noc? - mówię zanim zdążę się ugryźć w język.
- Nie wiem, a co? - czuję, że mówi przez uśmiech.
- A tak sobie pomyślałam.
Siedzimy w ciszy.
- Grasz na skrzypcach? - przerywa krępującą ciszę.
- Zagrać ci coś? - wstaję i czuję sie nieswojo bez jego uścisku. Na jego twarzy też nie widzę zadowolenia.
- Oj, musisz się postarać, żeby mi zaimponować. - śmieje się.
Zagram utwór, który wykonał Tomek Dolski, którego wprost uwielbiam. Włączam podkład i gram. Patrzę na chłopaka. Patrzy na mnie ze zdziwieniem i podziwem. Wiem, że zaraz wparuje Shericka z pretensjami, że jest znów głośno, ale chyba mnie zrozumie...
Kończę efektownym ukłonem i odkładam ukochany instrument. 
- Ślicznie grasz. - mówi w szoku i całuje mnie w policzek.
- Coś czuję, że Shericka wpadnie tu za 3..., 2..., 1...
- Ej! - krzyczy Sher, tak jak przeczułam. - Nie możesz ciszej?!
- Nie! - odpowiadam.
- Ale ja tam na dole tworzę nastrój, a ty mi tu z tym wyskakujesz. - Harry na nią spogląda i unosi brwi. - No, bo wiecie...yyy... jaaaaa... opowiadam mu historię taką jedną. - widząc, że jej nie wierzymy ucieka z pokoju, a ja wybucham śmiechem.
- Jest dziwna, ale to moja prawie siostra. - śmieję się i uruchamiam komputer.


+ Nie piszę - wiem, ale mam masę nauki (serio!). Tu macie świetną stronkę na facebook'u. :D Nie wiem kiedy coś dodam, ale LICZĘ NA KOMENTARZE. Im ich będzie więcej - tym szybciej pojawi się kolejny wpis :)

piątek, 28 września 2012

Imagin o Zayn'ie ♥

(twoje imię) zaczęła rodzić. Byłem przerażony. Zadzwoniłem na pogotowie, a jadąc do szpitala cały czas trzymałem ją za rękę. Cierpiała. Widziałem to w jej oczach. Dojechaliśmy. Lekarze zabrali ją na salę, a ja szybko ubrałem się w fartuch lekarski i też tam wbiegłem. Ponownie mocno chwyciłem jej rękę. Krzyczała. Był to dla niej ogromny wysiłek. Nie byłem w stanie sobie wyobrazić, co tak naprawdę czuła. Po zaledwie dwudziestu minutach usłyszałem płacz dziecka. " To chłopczyk " usłyszałem od pielęgniarki. Nagle coś zaczęło się dziać. (twoje imię) zelżyła uścisk. Aparatury zaczęły piszczeć. Spojrzałem przerażony na pielęgniarki lecz one wyprowadziły mnie na korytarz. Usiadłem na krześle. Z moich oczu płynął duży strumień łez. Nie docierało do mnie to, co widziałem. Na zewnątrz wyszedł lekarz cały umazany krwią. Podbiegłem do niego po drodze ocierając łzy. Pokręcił przecząco głową. Wiedziałem, że to koniec. Ponownie usiadłem na krześle i zacząłem szlochać. W tym momencie podeszła do mnie pielęgniarka i podała mi dziecko. Przejąłem je delikatnie i spojrzałem na niego smutnym wzrokiem. Skierowałem się do wyjścia z chłopcem na ręku. Zauważyłem ulotkę o adopcji. Wolną ręką wziąłem ją i schowałem do kieszeni kurtki. Wiedziałem, że sam sobie nie poradzę. 
Mijały kolejne dni. Nie zastanawiałem się nawet nad imieniem dla dziecka. A ono? Ciągle płakało, krzyczało. Wyrzucili mnie z pracy, a mój zespół już dawno się rozpadł. Zostałem bez środków do życia, bo często nie spałem w nocy i byłem niezdolny do pracy. Usłyszałem kolejny krzyk. Rzuciłem krzesłem przez pokój. Nie mogłem już wytrzymać. Poszedłem do chłopca i położyłem na kocyku na ziemi. Z kieszeni wypadł mi na podłogę telefon. Ujrzałem filmik, na którym (twoje imię) siedziała w bujanym fotelu w zaawansowanej ciąży. Mówiła, że jest szczęśliwa i, że chce nazwać malucha Dominic. Pokazałem ją mojemu synkowi. Uspokoił się i patrzył na swoją mamę jak w obrazek. Rozpłakałem się jak dziecko. Wziąłem ulotkę o adopcji, porwałem i wyrzuciłem do kosza. Wiedziałem, że będzie lepiej. Poradzimy sobie. Schowałem telefon do kieszeni. "Dominic" szepnąłem, a chłopczyk się jakby uśmiechnął. Wziąłem go na ręce i przytuliłem. "Już zawsze zostaniesz ze mną i nie pozwolę cię skrzywdzić, słyszysz?" ponownie szepnąłem do malca. Przytuliłem go jeszcze mocniej i pocałowałem w malutkie czółko.

Nazywam się Zayn Malik, a to jest moja historia. Teraz Dominic ma piętnaście lat, a ja postanowiłem, że wychowam go na dobrego człowieka, szanującego kobiety. Tak jak ja szanowałem (twoje imię). Zdecydowałem, że nigdy się z nikim nie zwiążę, bo wiem, że ona tam na górze na mnie czeka. Gdy przyjdzie na to czas znów będziemy razem - na zawsze.


+ Wzorowany na Nickelback - Lullaby, ale mam nadzieję, że się spodoba ♥.

Rozdział szósty ♥

* Z perspektywy Shericka'i *

Podekscytowana wpadam do domu, a zaraz za mną Novlene. Wyczuwam, że się nie cieszy na moje spotkanie z Zayn'em. Może on przyprowadzi Harry'ego? Albo Harry to robi specjalnie żeby zrobić jej niespodziankę? Hmm... trzeba mieć nadzieję. Kładę torbę w pokoju i zaczynam sprzątać cały dom.
- Nov! Pomożesz mi?! - krzyczę na cały dom, aby usłyszała w swoim pokoju.
- Nie!!! - słyszę w odpowiedzi.
Nie jestem na nią zła. Raz mi we wszystkim pomaga, a nawet robi coś za mnie, ale ma takie dni kiedy zamyka się u siebie i ma wszystko gdzieś. Dochodzi siedemnasta kiedy dom jest ogarnięty, a w piekarniku pieką się muffinki czekoladowe. Biegnę na górę i ubieram rurki, a do tego żółtą bokserkę. Układam jakoś włosy i walę do drzwi Nov.
- Co chcesz? - słyszę, ale w jej głosie nie wyczuwam sympatii.
- Chodź na dół. Może Zayn zabierze ze sobą Harry'ego. Są kumplami... - mówię z twarzą przyłożoną do drzwi. Po chwili się otwierają, a ja ląduję w jej objęciach.
- Tak myślisz? - pyta.
- No jasne. - śmieję się. - A teraz się ogarnij.
Idę do salonu, a po kilkunastu minutach widzę Novlene w mojej kremowej bluzce, sweterku w kropki, brązowych szortach i okularach "kujonkach".
- Wow. - mówię, a ona się rumieni.
Słyszę dzwonek do drzwi. Poprawiam włosy i biegnę otworzyć.
- Lekcje odrobione? - pyta Zayn i podaje mi czerwoną różę.
- Jeszcze nie profesorze. - śmieję się i zapraszam go do środka. Zamykam drzwi, ale czuję opór.
- A matematyka Nov? - melodyjny głos należy do Harry'ego, który zasłonił twarz bukietem białych tulipanów.
- I kto miał rację? - odwracam się do Novlene.
Nie odpowiada mi, bo zajmuje się już swoim Harry'm. Uśmiecham się pod nosem i siadam na kanapie obok reszty.
- A to nie powinno być tak, że pomiędzy uczniami, a nauczycielami nie może być żadnej więzi? - pytam Zayn'a jednocześnie patrząc na Novlene, która siedzi prawie na kolanach Hazzy, a on obejmuje ją ramieniem.
- Ale my nie jesteśmy nauczycielami. - śmieje się Loczek. - My tylko praktykujemy.
- No własnie. - dodaje Zayn. - W każdej chwili możemy zrezygnować i znów robić, co nam się tylko podoba. I własnie chyba zrezygnuję. - całuje mnie w policzek.
Nie wiem jak zareagować, więc tylko się uśmiecham. Coś czuję, że zapowiada się ciekawy wieczór.